Olej kokosowy o dziwo może spleśnieć o czym przekonałam się ostatnio na własnym podwórku. Ostatnio otworzyłam olej kokosowy w celu jego użycia a tu spogląda na mnie zielony kudłaczek. Trochę się zdziwiłam gdyż nigdy nie spotkałam się z pleśnią na oleju kokosowym a używam go już od dobrych kilku lat. Żeby nie było, że to jakiś byle jaki olej albo co gorzej przeterminowany. O nie! Ten olej kokosowy był nierafinowany. Z resztą ja stosuję wyłącznie nierafinowane produkty zgodnie z już dość wiekowym wpisem z początków mojego blogowania – Rafinowane produkty – wyrzuć je ze swojego życia! .
Nie minął również termin przydatności do spożycia oraz przechowywany był zgodnie z zaleceniami czyli w ciemnej, zamykanej szafce. O dziwo temperatury również nie były w tym czasie zbyt wysokie, wszak to zima. Gdy latem jest zbyt gorąco wstawiam olej kokosowy do lodówki. Zimą nie ma takiej potrzeby. Olej kokosowy często zawiera mykotoksyny nawet ten ekologiczny. Więcej na ten temat pisałam w artykule – Jeśli lubisz orzechy brazylijskie i migdały, uważaj na silne toksyny. Jednak czy to miałoby związek z jego pleśnieniem? Obecnie bardzo trudno dostać dobrej jakości olej kokosowy. Maszynka marketingowa poszła w ruch więc i produkty stają się coraz gorsze. Bardzo mnie to martwi gdyż oleju kokosowego używam na co dzień do ssania /Ssanie oleju – czy w tak banalny sposób można poprawić stan zdrowia? /oraz jako składnik domowej pasty do zębów /Domowa pasta do zębów bez fluoru/.
Jak widać certyfikat nie chroni od takich sytuacji
Po prostu trzeba bardzo dokładnie w dobrym oświetleniu przyglądać się olejowi zanim się go wykorzysta. Jeżeli na produkcie widać choć niewielką oznakę pleśni, i tak wyrzuca się całość. Zarodniki grzybni zdążyły wniknąć już w cały produkt i są bardzo szkodliwe. Najlepiej kupować małe pojemniki oleju kokosowego. Wówczas istnieje mniejsze ryzyko jego popsucia. Wiadomo, że oleje również jełczeją i dlatego nie należy wystawiać ich na działanie promieni słonecznych. Kolejną ważną rzeczą jest dokładne zamykanie słoiczka, w którym znajduje się olej. Całkiem możliwe, że akurat tego warunku nie spełniałam zbyt skrupulatnie. Może nie dokręciłam dokładnie wieczka i stąd ta pleśń? Teraz to i tak nie ma żadnego znaczenia jednak przynajmniej wiem, że pleśń może pojawić się również na oleju kokosowym. Niestety nie dysponuję zdjęciem zielonych kłaczków bo cała zawartość wraz ze słoikiem wylądowała błyskawicznie w koszu a mi nawet przez myśl nie przemknęło aby to fotografować bo przecież fotografuję tylko ładne i przyjemne rzeczy.
Jednak tak naprawdę to była nauczka
Świat nie składa się tylko z rzeczy pięknych i obiecałam sobie, że jeżeli będę miała okazję fotografować coś nieprzyjemnego, nieładnego ale rzeczywistego – już się nie zawaham. W sumie wyciągnęłam z tej w sumie banalnej sytuacji kilka ciekawych wniosków. Niby takie nic a jednak. Jeśli Tobie przytrafiło się coś podobnego z olejem kokosowym, podziel się swoim doświadczeniem. Cały czas się zastanawiam czy taki olej kokosowy ma w ogóle prawo spleśnieć? Z drugiej strony spleśnieć może wszystko mimo, że zachowujemy wszelkie środki ostrożności. Tak to już w naturze bywa tylko czy akurat w tym przypadku natura maczała w tym swoje paluchy?
niestety nawet olej kokosowy może zapleśnieć …
widać na zdjęciu …
świeży, nieużywany, z datą ważności 🙁
Mnie zastanawia co to moze byc na dnie sloika z olejem. Jest to bialego koloru i tez moze byc plesnia…Czy ktos jeszcze sie zastanawial skad te biale wykwity na dnie sloika?
’
i mi się zdarzyło. dlatego tutaj trafiłam. Podobnie, olej dobrej firmy, ekologiczny, nierafinowany. przypadkiem czytając etykietę zauważyłam pleśni ale na dnie słoika, nie na górze. także rada dla wszystkich aby przyglądać się olejowi wszędzie.
U mnie powodem mogło być przechowywanie oleju, stał w szafce gdzie się rozpuścił, potem w lodówce, potem znów w szafce i w lodówce. dlatego pleśń zastygła na dnie.
ląduje w koszu 🙁
Mi się to 2 razy zdarzyło. Dwie różne firmy. Bio, extravirgin, zimnotloczony itd. może jest robiony z kokosów GMO, a większość certyfikatów to oszustwo bo olej kokosowy sam w sobie jest grzybobojczy. W chinach certyfikaty bio kupuje się za duże pieniądze, we Włoszech i w Polsce większość bio produktów nie jest bio.polecam książkę udo pollmera czy jakoś tak 'kto nam podkłada świnie’.
Tak wiadomo, że z tym bio to nie do końca jest tak fajnie. Najpewniejsze to co sami uprawiamy ale jakoś trzeba żyć i coś jeść w końcu.
To nie musi być nasza wina.Może to leży po stronie producenta.Nie zawsze jest wszystko ok ’
A może użyła pani brudnej łyżki i tym sposobem przeniosła resztki jedzenia, które doprowadziły do pleśni w oleju.
Może tak było choć sobie nie przypominam ale nie będę wariowała z parzeniem łyżek 😉